Moje chińskie życie

Nie jest łatwo żyć w Chinach. Moje wszystkie wcześniejsze pobyty w Chinach były zupełnie inne niż ten, który przeżywamalam parę miesięcy temu. Wcześniej były studia, masa znajomych, wieczne podróżowanie, życie w wielkim chińskim mieście, wychodzenie ze znajomymi. Będąc w Szanghaju, Pekinie czy innym większym mieście nie brak Ci ‘europejskości’. Brakuje Ci zachodniego jedzenia? Idziesz do zachodniej knajpy. Chcesz się napić dobrej kawy? Nie ma problemu, idziesz do starbucsa. Zakupy? Wszystkie sklepy do wyboru. Spotkanie z ‘europejskimi znajomymi’? Codziennie.

Jak wygląda moje życie w małym chińskim mieście? Totalne przeciwieństwo tego co napisałam wcześniej. O zachodnim jedzeniu mogę jedynie pomarzyć. Kawa? Nie piję, więc nie narzekam 😉 Zakupy? Nie potrzebuje. Znajomi z tego samego kręgu kulturowego? Tego mi brakuje najbardziej! Brakuje wyjścia do kina, do knajpy, do BARU!!!! Nie ma tutaj ani jednego baru! Nasze codziennie hobby to wieczorne wyjście na kolację z tymi samymi ludzmi (znajomymi dziewczyny u której pracujemy). Bardzo częste wyjścia do karaoke, śpiewnie tych samych piosenek…i te zdjęcia!! ZDJĘCIA są naszym codziennym ‘hobby’. Na ulicy, w restauracji, w klasie, w taksówce…WSZĘDZIE! Przez miesiąc byłam tutaj sama, ponieważ Nico miał problemy ze swoją chińską wizą. Myślę, że przez ten miesiąc chyba najwięcej doświadczyłam.

Wszystko co w kulturze europejskiej jest uznawane za niekulturalne, tutaj jest normą, codziennością. Wszyscy wiedzą, że w kulturze chinśkiej się beka przy jedzeniu, siorbie, je z głową w misce od ryżu, gada z pełną buzią…To wszystko można  zobaczyć na własne oczy będąc na wycieczce w Chinach. Ale, doświadczać tego codziennie, w stopniu czasami niemożliwym do zniesienia, to całkowicie inna sztuka. Po jakimś czasie człowiek się przyzwyczaja (ba! nawet sama zaczęłam bekać), ale nie jest to dla mnie czymś normalnym. Niestety, nie jestem w stanie przyzwyczaić się do jedzenia kurzych nóżek, ani wszelkiego innego robactwa. Jest to dla mnie obrzydliwe jak widzę chińczyków pałaszujących swoje lokalne insekty, ale również rozumiem, że dla nich to jest  przysmak 😉

Chińczycy są najgorsi jeśli chodzi o palenie papierosów, palą wszędzie. Jeśli jesteś nie palącym i wychodzisz z chińćzykami co wieczór to może to być udręką. Ja nie palę, więc czasami ilości dymu jakie panowaly nad stolem z jedzeniem były nie do zniesienia. Co więcej, chińczycy są śmieciarzami. Myślę, że nie znają słowa N A T U R A. Wyrzucają śmieci wszędzie, gdzie popadnie. Jadą autem, puste butelki wyrzucają przez okno (nawet mnisi buddyjscy!). To prawda, w Chinach są wszędzie ludzie, którzy sprzątają na ulicy więc nie ma problemu czy wyrzuci śmieci na ulicy czy u siebie w mieszkaniu…Ale to nie o to chodzi! Oni nie mają pojęcią co to jest dbanie o naturę, środowisko…Od dziecka są nauczani co się robi ze śmieciami…Jedząc w restauracji chińskiej, klienci wszystko wyrzucają na podłogę, łącznie ze swoją śliną. Zjedzą nożkę z kurczaka, a za chwilę kość wyląduje na podłodze (albo na moim bucie!). A za chwilę jeszcze sobie spluną kolo stolika. Tak, to są Chiny!!! Jeśli jesteś osobą o wielkiej kulturze jedzenia i europejskiego savoir- vivre to uwierz mi Chiny to ostatni kraj do, którego chcesz pojechać. Tam jest wszystko na odwrót 🙂 A mnie się to podoba 😉

Jakiś czas temu Nico chciał sobie pochodzić po pobliskich górkach/ pagórkach (w końcu jesteśmy w Mongolii Wewnętrznej!). Nasi chińscy znajomi omal, że nie pozwolili mu samemu wyjś ć w te góry (jakie tam góry, to stepy!). No bo jak to on sam będzie chodził po stepach, przecież mogą go wilki zjeść, albo wiatr porwać! Ale najwięcej to bali się, że jacyś inni chińczycy mu coś zrobią…absurd…Dla chińczyka pojęcie wyjścia w góry łączy się z wzięciem samochodu, mnóstwa jedzenia, dojechania pod samą góre i przejścia się przez 15 minut po pobliskiej górce. Oczywiście nigdy samemu! Bo przecież jaka to przyjemność samemu po górach chodzić 😉 Podobnie jest z ‘nartami’. Jak tylko przyjechaliśmy tutaj padał śnieg. Nasi znajomi zapytali nas czy chcemy jechać na narty. My patrzymy na siebie, no pewnie! Super! Narty w Chinach! Tylko skąd my sprzęt wezmiemy?! Znajomi podobno mieli caly sprzęt więc mieliśmy się nie przejmować. No i jedziemy, po 15 minutach dojeżdżamy do celu. I co? No ich narty to nasz dupolot, więc sobie na tych dupolotach zamiast na nartach pozjeżdżaliśmy 😉

Dlaczego Chiny?

Trzymiesięczny pobyt tutaj, w Mongolii Wewnętrzenej, sprawił, że zupelnie inaczej patrzę na Chiny. Dał mi tak ogromne doświadczenie, którego nigdy bym nie zaznała w większych miastach. Dzisiaj patrzę na Chiny zupełnie z innej perspektywy. Nie jest to tylko kraj, który rozwija się niesamowicie szybko i zaraz dogoni Stany Zjednoczone. To kraj, w którym mimo swojej nowoczesności jest totalnie zakorzeniony w przeszłości. To kraj, w którym większość ludzi ma przy sobie najnowszy model iphone’a, a  kochankowie w wieku 30 lat nie mogą sami zadecydować o byciu razem.

Dlaczego chińczycy są niesamowici?

Przyjeżdżając tutaj, nie spodziewaliśmy się niczego. Myśleliśmy, że będziemy mieszkać w szkole, bez ciepłej wody…Okazało się, że Ellen (moja koleżanka, która nas zaprosiła- na zdjęciu poniżej) wynajęła dla nas super mieszkanko,gdzie mieliśmy prysznic w łazience z gorącą wodą! Normalnie, chińskie rodziny w tej części Chin nie mają pryszniców w łazienkach, co tydzień kąpią się w publicznych łazniach. Ellen znam od trzech lat, ale widziałam się z nią tylko 3 razy w życiu. Dla niej, jestem jej najlepszą przyjaciółką. Będąc tutaj przez 90 dni, przez 60 dni jedliśmy w restauracjach, będąc zapraszani przez wszystkich znajomych Ellen, przez jej krewnych, rodziny naszych uczniów, przez samą Ellen, która chciała nam wszystko pokazać, żebyśmy czuli się jak najlepiej tutaj. Zostaliśmy tutaj przyjęci jak jacyś królowie. I to nie chodzi tylko o to, że jesteśmy obcokrajowcami, ale jesteśmy tutaj goścmi, przyjezdnymi…Nigdy nie dano nam zapłacić za jedzenie. Spróbowaliśmy wszystkiego. Hot pot, barbecue, uliczne jedzenie, chińskie tepanyaki, najbogatsze oraz najtańsze restauracje tego miasta…Nigdzie indziej by nas tak nie ugoszczono jak w Chinach. Coś niesamowitego. Jak tylko dowiedzieli się, że Nico gra na gitarze, a ja na skrzypcach to na drugi dzień mieliśmy gitarę i skrzypce w naszych rękach. Mieliśmy wszystko to, co potrzebowaliśmy. Szczodrość tych wszystkich ludzi, których poznaliśmy nie miała granic. W ostatnim tygoniu naszego pobytu dostaliśmy niesamowite prezenty. Od przyjaciółki Ellen, Mingzi, z którą często wychodziliśmy oraz jedliśmy u niej w domu, dostaliśmy przepiękny album ze zdjęciami z całego naszego pobytu w Huolinguole…Album jest przepiękny (mimo, że jest w nim ogrom błędów w języku angielskim lol). Od Ellen, dzięki której tyle zawdięczamy, dostaliśmy sesję zdjęciową w strojach mongolskich…Wszystkie małe prezenty, które dostaliśmy od innych znajomych, coś niesamowitego. Zostaliśmy tutaj przyjęci jak przyjaciele z dawnych lat.

Dla tych wszystkich Chińczyków, których poznaliśmy przez te 3 miesiące, jest marzeniem wyjechanie z Chin, podróżowanie…Nie mogą się doczekać, kiedy nas odwiedzą w Europie. A ja nie mogę się doczekać, kiedy im całą moją Żywiecczyznę pokażę i kawałek Europy. Bez wątpienia bedzie to dla nich duży szok, tak samo jak było dla mnie podróżowanie po raz pierwszy w Chinach. Już nie mogę się doczekać ❤

Zdjęcia z naszej sesji zdjęciowej! Po sesji stwierdzilam, że modelki mają cięzki żywot (ja nie moglam wystać minuty w jednej pozycji lol ).

RY9A0022

RY9A0017

RY9A0024

RY9A0023

RY9A0040

One thought on “Moje chińskie życie”

Leave a comment